11.3 C
Berlin
wtorek, 7 maja, 2024

Niszczyciel na testach: Gra przeciw okrętom podwodnym płynie bezpośrednim kursem w kierunku hali sław

Follow US

80FaniLubię
908ObserwującyObserwuj
57ObserwującyObserwuj

Niektóre zasady gry zawsze się sprawdzają – polowanie i bycie polowanym w łodzi podwodnej i niszczycielu jest jedną z nich. Do wielkiego szczęścia brakuje tylko jednej rzeczy

Rozgrywka w tytule Early Access Destroyer: The U-Boat Hunter jest równie prosta, co zawsze ekscytująca: jako dowódca amerykańskiego niszczyciela wykorzystujemy naszą załogę do identyfikacji wrogich nazistowskich łodzi podwodnych, które zagrażają cennym konwojom. Po zidentyfikowaniu ścigamy niemieckich przeciwników, odsuwamy ich od ataku lub niszczymy.

Do pełnego wydania gry, zaplanowanego na 2023 rok („za sześć do ośmiu miesięcy”), ma powstać dynamiczna kampania, w której mamy przeżyć historię wokół okrętu USS Janson i jego załogi. W tej chwili jednak idziemy w medias res, czyli prosto do celu. Nasz ekspert wyjaśnia Wam, jak bardzo ekscytujące jest to rozwiązanie w teście Early Access.

Gęsta atmosfera

Wybieramy scenariusz lub określamy liczbę wrogów, inne eskorty do wsparcia, czas i pogodę, a następnie znajdujemy się bezpośrednio w akcji. Natychmiast słyszymy pierwsze komunikaty kontaktowe od naszej załogi, podczas gdy my wciąż orientujemy się w szczegółowo wymodelowanym statku.

Podobnie jak w Silent Hunter czy Dangerous Waters, poruszamy się między różnymi stanowiskami na mostku i w centrum kontroli. Na mostku ustalamy kurs i prędkość naszego statku. W centrum kontroli używamy sonaru, radaru, różnych narzędzi planowania i widoku taktycznego, aby zaplanować i przeprowadzić nasz atak. Poszczególne stacje są graficznie bardzo ładnie zaprojektowane; nie są to osobne ekrany, ale obsługuje się je bezpośrednio w centrum sterowania.

Zawsze możemy też rozejrzeć się na lewo i prawo na każdej stacji, rozpoznać inne stacje, spojrzeć w twarze naszej załogi. Z przyciemnionym oświetleniem, dramatyczną muzyką i ciągłymi komunikatami kontaktowymi, z jednej strony przypomina Silent Huntera, z drugiej zaś jest bardziej pełna akcji. Nie dlatego, że Destroyer to gra akcji, ale dlatego, że sytuacja jest inna.

W zanurzonej łodzi podwodnej często skradamy się jak najciszej i nieuchronnie powoli, nie chcąc zwrócić na siebie uwagi, czujemy napięty spokój. Z kolei na niszczycielu musimy radzić sobie z ostrym zagrożeniem, mieć presję czasu, która nie jest generowana przez grę, a po prostu przez przymus nie dopuszczenia do ucieczki okrętów podwodnych i powstrzymania (kolejnych) ataków. Destroyer: The U-Boat Hunter fachowo oddaje tę rzadko realizowaną perspektywę.

Jako wirtualny skipper krótko rozważałem, że faktycznie fajnie byłoby też móc chodzić po statku na piechotę (jak w UBOAT), ale to wcale nie jest konieczne – atmosfera jest wystarczająco gęsta jak jest, choć (a może właśnie dlatego?) gra obecnie skupia się na sednie, czyli polowaniu na okręty podwodne. Pojawia się ciągłe poczucie pilności i zagrożenia, zostajemy wciągnięci w scenariusz i chcemy zrobić wszystko, by łodziom podwodnym się nie udało, a nasz konwój dotarł do celu w jednym kawałku.

(Kwatera główna jest podporą bitwy.)
(Kwatera główna jest podporą bitwy.)

Między symulacją a grą

Nieco trzeźwiejsze jest oczywiście pytanie, gdzie Destroyer: The U-Boat Hunter wypada na skali pomiędzy prostą grą a dogłębną symulacją. Tutaj widać, że twórcy szukają środka.

Z jednej strony mamy dostęp do podstawowych funkcji oczekiwanych dla historycznie wiarygodnego polowania na łodzie podwodne. Za pomocą radaru i sonaru określamy pozycję okrętu podwodnego, a następnie śledzimy jego kurs za pomocą projektora DRT i OSC. Sprzęt jest pięknie zaprojektowany i niemal czuć w nim materiał starej technologii. Myszką możemy obsługiwać DRT i OSC i jest to bardzo wyczuwalne. Gra przekazuje uczucie: tak prawie mogło być, choć oczywiście wiadomo, że rzeczywistość zawsze była bardziej złożona.

Z drugiej strony, nie możemy dowolnie majstrować przy radarze i sonarze; przyciski i pokrętła nie mają żadnej funkcji, zamiast tego korzystamy z interfejsu użytkownika gry, aby ustawić istotne funkcje. W interfejsie ustawiamy też naszą główną broń, ładunki głębinowe, oraz działa pokładowe do ataków nad wodą.

(Dopóki łódź U jest jeszcze nad wodą, możemy spróbować zniszczyć ją działem pokładowym)
(Dopóki łódź U jest jeszcze nad wodą, możemy spróbować zniszczyć ją działem pokładowym)

Jak w prawdziwych konwojach, nie jesteśmy sami. Jest jeszcze do czterech innych konwojentów, którym możemy wydawać polecenia. Robimy to w widoku taktycznym – dużym przezroczystym panelu w centrum sterowania. Czasami prosimy tam również o wsparcie lotnicze. W mniejszych konfliktach można więc trzymać się z dala od akcji, a zamiast tego pozwolić naszym towarzyszom broni wykonywać faktyczną pracę.

W przypadku dużych konfliktów, gdzie kilka okrętów podwodnych łączy się w „pack attacks” (wilcze stada), koordynacja naszych towarzyszy broni jest szczególnie ważna, a my sami musimy również aktywnie pomagać, przejeżdżając nad okrętem podwodnym w odpowiednim momencie i zrzucając nasze ładunki głębinowe na odpowiednią głębokość i rozrzut. Przy odrobinie praktyki i przyzwyczajeniu się do stopni kompasu, działa to całkiem dobrze.

Destroyer: The U-Boat Hunter jest dostępny za około 30 euro (na Steamie w Early Access).

(Dzięki OSC możemy bardzo precyzyjnie śledzić kontakty; obracający się dysk w środku to nasz statek)
(Dzięki OSC możemy bardzo precyzyjnie śledzić kontakty; obracający się dysk w środku to nasz statek)

Preliminary scoring box

Wniosek redakcyjny

Destroyer: U-Boat Hunter w ogóle nie był na moim radarze – śledziłem raczej dużą aktualizację UBOAT wychodzącą w październiku. Jednak po zagraniu w demo, zostałem zaczepiony. I nie tylko dlatego, że gra działa płynnie nawet na moim powolnym PC i nadal wygląda całkiem ładnie. Destroyer to po prostu zabawa (jeśli chcesz użyć tego określenia przy takiej tematyce). W tej chwili gra ogranicza się do bitwy pomiędzy niszczycielem a okrętem podwodnym jako takim – z twórcami za sterami utrzymującymi prosty kurs pomiędzy symulacją a przystępnością. Klimatycznie jest to już tak wciągające, że te kilka godzin gry na jedną bitwę przelatuje przez palce.

Ale jakkolwiek udane są indywidualne bitwy, w pewnym momencie ich wartość powtórnego odtwarzania zostaje naturalnie wyczerpana. Dlatego z niecierpliwością czekam na kampanię. Według dewelopera na forum Steam prawdopodobnie nie będzie długich rejsów z portu („zbyt nudne dla większości graczy”), ale dopóki kampania osadzi bitwy w większym kontekście historycznym, a także zajmie się przebiegiem rozwoju technicznego w wojnie (przeciw)podwodnej, będę zadowolony.

Na przyszłość chciałbym też zobaczyć bardziej żywy model zewnętrzny okrętów, z członkami załogi widocznymi w punkcie obserwacyjnym i przy wyrzutniach ładunków głębinowych nie tylko w intro misji (jak to ma miejsce obecnie), ale także podczas rzeczywistej bitwy; trochę więcej reakcji okrętu na pełnym morzu też byłoby miłe. Więcej modeli łodzi podwodnych (do tej pory widziałem tylko znany typ VII) i dowódcy łodzi podwodnych działający w różny sposób też by urozmaicili. Przy tym wszystkim Destroyer: The U-Boat Hunter może stać się grą, którą z czystym sumieniem postawię na wirtualnej półce obok Silent Hunter 3 i Dangerous Waters.

Stephan
Stephan
Wiek: 25 lat Pochodzenie: Bułgaria Hobby: Gra Zawód: redaktor online, student

RELATED ARTICLES

Xbox i PC Game Pass w maju 2024 roku: wszystkie nowe gry i odejścia w skrócie

W maju 2024 roku po raz kolejny pojawi się kilka nowych i ekscytujących dodatków do Xbox Game Pass, ale...

Fani strzelanek od dawna czekali na XDefiant, teraz alternatywa dla CoD w końcu ma datę premiery

Po wiekach przepychanek, darmowa strzelanka XDefiant w końcu ma oficjalną datę premiery - i to już wkrótce Kiedy Ubisoft...

League of Legends: Nowy anty-cheat rzekomo zamienia komputery do gier w (drogie cegły)

Awarie, niebieskie ekrany i uszkodzone komputery: Gracze zgłaszają poważne problemy z nowym antycheatem do LoL-a, ale twórcy wszystkiemu zaprzeczają...