22.7 C
Berlin
czwartek, 11 września, 2025

Painkiller powraca i zmienił się, ale fani oryginału powinni mimo wszystko rzucić okiem.

Follow US

80FaniLubię
908ObserwującyObserwuj
57ObserwującyObserwuj

Painkiller powraca w 2025 roku jako brutalna strzelanka kooperacyjna – z rozgrywką przypominającą Doom, hakami i mnóstwem demonów, które można przygwoździć do ściany.

Alleluja, piekło zamarza: Painkiller powraca tej jesieni! Jednak zamiast prostej rozgrywki solo, w 2025 roku czeka nas strzelanka kooperacyjna dla trzech łowców demonów – czy to może się udać? Po kilku krwawych rundach w prologu i dwóch ukończonych poziomach odpowiadam: tak, i to jak!

Stara kultowa strzelanka, nowa koncepcja

W 2004 roku Painkiller pozwolił nam jako jednoosobowej armii wywrócić piekło do góry nogami: Liniowy maraton poziomów, metalowa ścieżka dźwiękowa i mnóstwo potworów rozrywanych na strzępy przez grad kul. Główny bohater, Daniel Garner, samotnie przedzierał się przez piekło, bez osłony, bez przeładowywania broni, ale za to z mnóstwem absurdalnych broni.

Ponad 20 lat później deweloper Anshar Studios podejmuje ryzykowny krok: Painkiller (2025) ma być znajomy, ale jednocześnie błyszczeć świeżymi pomysłami. Największa zmiana: zamiast grać solo, mamy teraz do dyspozycji zespół składający się z maksymalnie trzech graczy (lub botów, jeśli koniecznie chcesz grać sam).

Tym razem pominięto kultowego bohatera w skórzanej kurtce, Daniela Garnera – zamiast tego wcielamy się w rolę czterech nowych bohaterów o imionach Ink, Void, Sol i Roch, wybranych osobiście przez twórcę, aby powstrzymać hordy demonów. Każdy z tych antybohaterów ma swoje własne atuty: jeden jest bardziej wytrzymały, drugi zadaje dodatkowe obrażenia itp.

Nowa gra Painkiller różni się również pod względem struktury. Podczas gdy oryginał składał się z kolejnych poziomów, wersja z 2025 roku stawia na powtarzalność poprzez progresję: możemy ulepszać broń i umiejętności, odblokowywać nowe gadżety i w ten sposób stale się doskonalić (więcej na ten temat za chwilę).

Krótko mówiąc: Painkiller (2025) sprawia wrażenie połączenia starego i nowego – nadal jest to szybka strzelanka arenowa z elementami boomer shooter, ale opakowana w nowoczesną strukturę kooperacyjną. Na szczęście tempo pozostaje wysokie: już w prologu bez zbędnych ceregieli przechodzimy do rzeczy i w ciągu kilku minut znajdujemy się wśród krwawych szczątków.

Mimo to wrażenia z gry są nieco inne niż kiedyś – oprócz klasycznego bunnyhoppingu pojawiły się teraz manewry dash i nawet hak, dzięki czemu poruszam się jeszcze szybciej. Nowe ruchy zapewniają szybką, zwinną rozgrywkę w stylu Doom Eternal, podczas gdy stara wersja Painkiller wydawała się stosunkowo przyziemna.

A atmosfera? Oryginał był raczej przesadzoną heavy metalową koszmarem, natomiast nowa wersja również jest mroczna i gotycka, ale w bardziej wyczuwalny sposób. Na przykład na poziomie Cathedral Bridge przedzieram się do zawalonej katedry, podczas gdy nad sceną wisi ciemne niebo – wizualnie wygląda to naprawdę elegancko i gotycko, w dosłownym tego słowa znaczeniu. Nie ma porównania z klobistą grafiką z 2004 roku.

Sercem Painkillera – zarówno dawniej, jak i dziś – jest oczywiście strzelanina.
I tutaj nowa część robi piorunujące wrażenie: Wszędzie strzelają, grzechoczą i tryskają kule, co powinno wywołać łzy radości w oczach każdego fana Doom.

Ostatecznie mamy do dyspozycji siedem piekielnych broni, każda z podstawowym i dodatkowym trybem strzału, z których przed każdym poziomem musimy wybrać dwie.

Na pierwszy rzut oka nie brzmi to zbyt imponująco, ale to dopiero broń! Powraca legendarna Stakegun – rodzaj przenośnej balisty, która wystrzeliwuje grube drewniane kołki, dzięki którym mogę stylowo przybijać przeciwników do ścian.

Pierwszy demon, którego nim trafiam, leci z piskiem przez całą kaplicę i zostaje nabity na kolumnę. Nailed it, jak to się ładnie mówi. Powraca również Electrodriver, który w trybie drugiego strzału wystrzeliwuje shurikeny i niszczy całe rzędy przeciwników.

Nie mogło oczywiście zabraknąć tytułowego ostrza Painkiller: ta obracająca się piła rozdrabnia wszystko, co znajdzie się w jej zasięgu, a teraz służy nawet jako hak, za pomocą którego mogę przyciągać wrogów i zamieniać ich w krwawą konfetti.

Nowością jest również to, że zabójstwa w walce wręcz uzupełniają amunicję – nie musiałem jednak korzystać z tej funkcji, ponieważ na poziomach zawsze można znaleźć wystarczającą ilość amunicji. Na wyższych poziomach trudności może się to oczywiście zmienić w każdej chwili.

Twórcy mają jeszcze asa w rękawie: ulepszenia broni! Za każdą ukończoną misję zbieramy pieniądze i odłamki piekła, za które możemy ulepszyć naszą ulubioną broń lub odblokować zupełnie nowe modele.

Możecie na przykład ulepszyć kołki Stakegun do wiertarek, które bez problemu przebijają tarcze i zbroje. Wraz z ostatnią aktualizacją będą one nawet eksplodować, gdy tylko wbiją się w zgniłe ciało wroga.

Jak dotąd ukończyłem tylko dwa poziomy na najniższym poziomie trudności, ale jestem pewien, że dostosowanie wyposażenia do konkretnych typów przeciwników może dodać jeszcze więcej strategii do i tak już potężnej rozgrywki.

Niemniej jednak cieszę się, że Painkiller pozostaje przede wszystkim prostą strzelanką – dosłownie czuć każdy pocisk i rzadko trzeba robić coś więcej niż pociągnąć za spust, uchylić się i celować jak diabeł. Tak właśnie powinno być!

Razem przez piekło

Podczas mojej sesji próbnej (z dwoma botami u boku) pokonałem prolog i dwa kolejne poziomy i naprawdę czułem się, jakbym grał w Doom (2016) połączony z Left 4 Dead lub Warhammer 40.000: Darktide. Hordy mniejszych demonów atakują ze wszystkich stron i samemu byłoby to wyzwaniem, ale nie niemożliwym do pokonania.

Jednak wraz z innymi graczami powstaje wspaniały chaos zespołowy: Podczas gdy ja pędzę z przodu ze strzelbą i dosłownie przybijam zombie do ściany, mój partner osłania mi tyły gradem kul z pistoletu maszynowego.

Od czasu do czasu jeden z towarzyszy ostrzega mnie, gdy z bocznego korytarza wybiega kolejna grupa wrzeszczących piekielnych bestii lub pojawia się szczególnie paskudny elitarny mob – komunikacja jest więc bardzo pomocna, nawet jeśli Painkiller nie jest taktyczną strzelanką jako taką.

Oczywiście pojawia się pytanie: czy nie traci się przy tym klasycznej esencji Painkillera? W końcu stara gra była czystą przygodą dla jednego gracza. Po moich dotychczasowych wrażeniach mogę zaprzeczyć. Painkiller pozostaje Painkillerem, tyle że teraz można dzielić się zabawą.

Ważne: nikt nie jest tutaj zmuszany do współpracy. Ci, którzy chcą, mogą ukończyć całą grę od 9 października 2025 r. w trybie solo z towarzyszami-botami i uzyskać podobnie intensywne wrażenia, tylko że w pojedynkę.

Podsumowanie redakcji

Po mojej piekielnej podróży przez wersję preview Painkillera jestem optymistą – i odczuwam ulgę. Jako fan oryginału martwiłem się, czy połączenie oldschoolowej strzelanki i nowoczesnej strzelanki kooperacyjnej z hordami w ogóle się uda.

Jednak Anshar Studios wydaje się dokładnie wiedzieć, jakie składniki decydują o sukcesie tej serii. Strzelanina huczy jak dwulufta strzelba, atmosfera jest mroczna i gotycka, a jednocześnie cudownie przerysowana, a w trybie kooperacyjnym całość tworzy wir, z którego trudno się wyrwać.

Oczywiście, trzeba być gotowym na brutalną, szybką, kooperacyjną jazdę przez piekło, która plasuje się gdzieś pomiędzy szybką rzeźnią z Doom Eternal a zespołową bitwą z Vermintide/Darktide. Painkiller (2025) obsługuje właśnie tę niszę – i to sprawia, że jest niemal wyjątkowy na obecnym rynku strzelanek.

Oczywiście pozostają pytania. Czy wszystkie poziomy będą tak zróżnicowane jak te, w które graliśmy? Czy system postępów i ulepszeń będzie motywujący w dłuższej perspektywie, czy w końcu będziemy tylko grindować skórki? I czy gra naprawdę będzie tak samo ekscytująca w trybie solo, jak w trybie kooperacyjnym (słowo kluczowe: boty AI)? Odpowiedzi na te pytania musi dać ostateczna wersja. Jednak moje wrażenie jest takie, że powstaje gra, która ma ogromny potencjał, aby przyciągnąć starych fanów i zdobyć nowych przyjaciół do trybu kooperacji. Szczególnie ci, którzy tęsknią za większą ilością strzelanek kooperacyjnych typu PvE – być może rozczarowani innymi tytułami – powinni mieć Painkiller na oku.

Stephan
Stephan
Wiek: 25 lat Pochodzenie: Bułgaria Hobby: Gra Zawód: redaktor online, student

RELATED ARTICLES

Retro-futurystyczna gra RPG „Aether and Iron” prezentuje nową rozgrywkę

GlobalESportNews ma zaszczyt zaprezentować nowy zwiastun gry „Aether and Iron”, przedstawiający różne aspekty tej nadchodzącej gry RPG. Tytuł opracowany...

„To EA, jakie pamiętam!” – Kontrowersje wokół nowej przepustki bojowej w Battlefield 2042

Szybki dostęp do łupów – ale tylko za prawdziwe pieniądze? „Road to Battlefield 6” miało być uroczyste odliczanie, ale Electronic...

„Korona to coś więcej niż tylko biżuteria” – Crusader Kings 3 pozwala teraz zaprezentować swoją potęgę

Święto potęgi: kiedy wasale muszą klękać Dzięki Coronations pełna symbolika średniowiecza wkracza do gry strategicznej Crusader Kings 3.& nbsp;Paradox nie tylko...