21.9 C
Berlin
czwartek, 21 sierpnia, 2025

Nigdy w życiu nie pomyślałbym, kto stworzył Warhammer 40k: Dawn of War 4. Teraz zagrałem i uważam, że to właściwi ludzie do tego zadania!

Follow US

80FaniLubię
908ObserwującyObserwuj
57ObserwującyObserwuj

Zupełnie niespodziewanie na targach gamescom 2025 ogłoszono Warhammer 40.000: Dawn of War 4 – i to przez ludzi, którzy znają się na rzeczy.

Nigdy nie spodziewałem się Dawn of War 4. Niektóre serie ponoszą spektakularną porażkę, po której nie ma już powrotu – witaj, C&C4 – i wydawało mi się, że Dawn of War 3 będzie właśnie takim przypadkiem. Gra miała przywrócić markę po wieloletniej przerwie, a do tego do projektu dołączył nawet oryginalny twórca, Relic.
Jednak ostateczna wersja gry rozczarowała rzesze fanów i została porzucona przez studio zaraz po premierze. Prawdziwa zagłada.
Niecałe osiem lat później marką zajęło się nowe studio, które pasuje do Dawn of War jak ulał: niemiecka ekipa King Art z Bremy wydała w 2020 roku grę strategiczną Iron Harvest, będącą niejako Company of Heroes z gigantycznymi mechami. A ponieważ Company of Heroes jest duchową kontynuacją Dawn of War, a mechy i tak dalej… cóż, sami widzicie związek.

A więc: Dawn of War 4. King Art nie boi się wielkiego uderzenia, Dawn of War 4 ma przywrócić wszystkie mocne strony pierwszej części. Już w dniu premiery oferuje cztery frakcje z czterema rozbudowanymi kampaniami dla jednego gracza, a także tryb kooperacji, potyczki i tryb wieloosobowy. Poza tym wygląda apetycznie!

Boltery Space Marines rozrywają na strzępy całe rzędy orków, monolity Necronów niszczą krajobraz, a ciężkie Imperial Knights Tech-Priests maszerują po grzbietach wzgórz.

Czy to może się udać? Dobrze, że pytacie, bo miałem już okazję zagrać w Dawn of War 4 i mam przynajmniej wstępną opinię na temat rozgrywki.

Co znajdziemy w Dawn of War 4?

Najpierw jednak najważniejsze informacje o grze: Dawn of War 4 będzie, jak już wspomniano, klasyczną grą strategiczną czasu rzeczywistego, nawiązującą do pierwszej części serii oraz Company of Heroes. W mgnieniu oka budujesz swoją bazę, produkujesz kilka oddziałów i wysyłasz je na mapę, aby przejąć punkty kontrolne.

Punkty kontrolne zapewniają zasoby, które można zainwestować w ulepszenia i nowe jednostki, aby w końcu pokonać przeciwnika. Dawn of War 4 ogranicza się do dwóch zasobów – rekwizycji i energii, dzięki czemu fani oryginalnej gry błyskawicznie odnajdują się w nowej rzeczywistości.

Również scenariusz powinien być znany weteranom: ponownie udajemy się na świat grobowców Kronus, który ostatnio podbiliście w drugim dodatku do Dawn of War, Dark Crusade. Akcja gry toczy się 200 lat po Dark Crusade, ale tak naprawdę niewiele się zmieniło. Blood Ravens powracają na planetę, gdzie czeka na nich mnóstwo wojen.

Fani cieszą się na ponowne spotkanie ze starymi znajomymi. Po stronie Space Marines na pole bitwy wkracza na przykład zwiadowca Cyrus, a orkami dowodzi stary, dobry Gorgutz, którego najwyraźniej nie da się zabić. A propos frakcji: w dniu premiery Dawn of War 4 wcielicie się w cztery zupełnie różne ludy:

  • Space Marines pokonują przewagę liczebną klasą. Stawiają na mniejszą liczbę jednostek, które należą do absolutnej elity Imperium. Wśród nich są klasyczni Intercessors z grubymi bolterami, ale oczywiście rekrutujecie również Terminatorów, zwiadowców, wojowników wręcz oraz potężnych Dreadnoughtów.
  • Orkowie są dokładnym przeciwieństwem Space Marines: chłopcy atakują cię niezliczonymi hordami grubych i chudych, dużych i małych zielonoskórych i walczą w szale Waaargh, który z kolei odblokowuje potężne strategie. Orkowie mają oczywiście również potężne jednostki, w tym potężne gorkanauty.
  • Necroni z pewnością ponownie będą najbardziej irytującymi przeciwnikami w Dawn of War 4, ponieważ potrafią się leczyć, teleportować, po prostu nie chcą umrzeć, a w późniejszej fazie gry, po zasymilowaniu całej mapy, niszczą całe regimenty za pomocą tych przeklętych monolitów.
  • Adeptus Mechanicus to moja ulubiona frakcja, ponieważ tech-kapłani dysponują najdziwniejszym uzbrojeniem. Ich skitarii są bardziej maszynami niż ludźmi, a potężne imperialne rycerze mechy przemierzają mapę. Dzięki zaawansowanej technologii koledzy mogą wykrywać ruchy wroga nawet w mgle wojny, a ponadto rozmieszczają na mapie specjalne węzły, które wzmacniają ich jednostki.

W samouczku wcielacie się również w rolę armii imperialnej, która jednak nie jest dostępna do samodzielnej gry. Mogę sobie dobrze wyobrazić, że Imperial Guard będzie jedną z pierwszych frakcji, które pojawią się po premierze jako DLC.

Wystarczy już podstaw, przejdźmy do meczu.

Jak gra się w Dawn of War 4?

Wersja demo, w którą grałem na targach gamescom, trwa około 30–40 minut i jest gotowym scenariuszem potyczki. Frakcje są więc z góry określone: walczę jako Blood Ravens przeciwko orkom, trudno o bardziej klasyczną konfigurację. Scenariusz jest oprawiony w ramkę fabularną: armia imperialna nie może uporać się z zielonoskórymi, więc Blood Ravens pod wodzą Cyrusa zlatują z nieba, aby wymierzyć sprawiedliwość.

Potem czeka mnie właściwie ciągła akcja, ale pośród tego chaosu dostrzegłem trzy punkty, które moim zdaniem już teraz sprawiają, że Dawn of War 4 jest naprawdę udane.

1. Dawn of War 4 robi takie wrażenie, jak powinno

Może to zabrzmieć jak drobiazg, ale rozrywanie orków moimi bolterami Space Marine daje mi dokładnie taką satysfakcję, jakiej oczekuję. W rzeczywistości wrażenia z gry w Dawn of War są dalekie od trywialnych: jedną z największych krytycznych uwag dotyczących Dawn of War 3 była brak poczucia mocy jednostek.
Space Marines nie sprawiali wrażenia imperialnej elity, ale zwykłego personelu naziemnego. Dawn of War 4 naprawia tę sytuację: kiedy Blood Ravens strzelają z bolterów do tłumu, dosłownie czuję, jak detonują pociski wielkości pięści.
King Art włożył ogromną pracę w zaprojektowanie setek animacji walk – na przykład sekwencja ruchów, w której drednot chwyta i miażdży orka, została stworzona ręcznie.

Ale Space Marines nie tylko rozdają ciosy, ale także potrafią je przyjmować, dzięki czemu naprawdę czuję się jak elita.
Niektóre oddziały składają się tylko z trzech jednostek, ale za to są niemal nie do zabicia.

Misja demo ma już bardzo dobry flow, takiego właśnie oczekuję: tworzę dwie grupy jednostek złożone z wojowników walczących w zwarciu i na odległość, a następnie przemieszczam się po mapie, przejmując kolejne punkty kontrolne. Pokonuję opór, a na zdobytych węzłach buduję fortyfikacje, aby utrudnić przeciwnikom odzyskanie kontroli.

Podczas misji postępy utrudniają dodatkowe cele. Na przykład orkowie pracują nad potężnymi czołgami Gorkanaut – muszę działać szybko, aby zdążyć je zniszczyć przed ukończeniem. A potem nagle po mapie pędzą nekroni; na szczęście na ratunek przybywają mi tech-kapłani i rozpoczyna się spektakularna walka pełna rakiet, eksplozji i zniszczenia, jakiej dawno nie widziałem w gatunku gier strategicznych.

2. Dawn of War 4 oferuje mnóstwo ulepszeń

Dawn of War 4 opiera się na filozofii projektowania, zgodnie z którą nawet najsłabsze jednostki startowe mogą stać się zabójczymi jednostkami końcowymi, jeśli zdobędą wystarczające doświadczenie i ulepszenia. Była to jedna z mocnych stron oryginalnej gry: mogłem ręcznie ulepszać moich Space Marines za pomocą wyrzutni rakiet, miotaczy plazmy i mieczy energetycznych, aby zmienić ich w jeszcze bardziej zabójcze maszyny.

Dawn of War 4 oferuje już teraz bogatą różnorodność: sam decyduję, czy moi terminatorzy będą strzelać z ogromnych odległości powolnymi pociskami dumdum, czy też wejdą w bezpośredni kontakt z wrogiem za pomocą miotaczy ognia. Moje jednostki można wzmacniać i ulepszać na polu bitwy:
Wyposażam kolegów w młoty i miecze, wybieram boltery stalkerów lub autokanony i tak dalej.

Ponadto każda jednostka z czasem zdobywa punkty doświadczenia i awansuje na kolejne poziomy. W ten sposób hoduję własnych elitarnych Space Marines, którzy w końcu samodzielnie rozbijają całe hordy orków. Jednocześnie każda strata jednostki jest dla mnie jak osobista porażka, jakby to ja osobiście pozwoliłem czołgowi przejechać szeregowego Ryana. Prawdziwy ból serca.

3. Dawn of War 4 to nie Dawn of War 2

Seria Dawn of War ma tę niekorzystną cechę, że część pierwsza i druga są a) zupełnie różne i b) dość popularne. Dwóch moich najlepszych przyjaciół przysięga na Dawn of War 2 z jego silnym skupieniem na poszczególnych jednostkach, co sprawia, że gra bardziej przypomina taktykę czasu rzeczywistego, zwłaszcza że budowa bazy została zredukowana do absolutnego minimum.

Trzeba sobie jasno powiedzieć: Dawn of War 4 jest naprawdę mocno oparte na pierwszej części, więc macie znacznie bardziej imponujące wrażenia z bitwy, ale za to również bardzo oddaloną perspektywę.

Jednak gra nadal zawiera kilka mocnych stron drugiej części:

  • Jednostki zbierają punkty doświadczenia i awansują na kolejne poziomy, co w dłuższej perspektywie sprawia, że stają się coraz lepsze.
  • Silny nacisk na jednostki bohaterów, które również awansują na kolejne poziomy i odblokowują nowe umiejętności.
  • Tryb kooperacji, o którym jednak nie mam jeszcze dokładniejszych informacji.
  • Ponadto w trakcie kampanii gracz będzie podejmował decyzje, które będą miały wpływ na przebieg kampanii.

Jednak w Dawn of War 4 całkowicie brakuje systemu moralności. Szkoda, ponieważ dodałoby to interesujący element taktyczny, zwłaszcza w przypadku orków, którzy mają chronicznie niestabilne nastawienie do pracy. Również system osłon wydaje się na razie znacznie bardziej prymitywny niż w części pierwszej, a zwłaszcza drugiej; tu i ówdzie spotykam jednostkę za osłoną, ale całość ma raczej drugorzędne znaczenie.

Wiele pytań pozostaje bez odpowiedzi

Ogólnie: Oczywiście wiele pytań dotyczących nowej gry Dawn of War pozostaje bez odpowiedzi. Czy cztery frakcje będą odpowiednio zbalansowane, jak konkretnie będzie działać tryb kooperacji, czy kampanie będą oferowały ekscytujące misje i tak dalej. Ale dwie rzeczy mogę już stwierdzić:

  1. 30-minutowa wersja demo bardzo przypomina Dawn of War, choć oczywiście muszę pominąć typowe dla wersji alfa niedociągnięcia. Gra się zacina i szarpie, wiele grafik to jeszcze placeholdery i tak dalej.
  2. Gra kładzie nacisk na właściwe elementy.

Podczas gdy Dawn of War 3 w bardzo oczywisty sposób chciało wykorzystać modę na MOBA, jaką wywołała League of Legends, i przede wszystkim zabłysnąć w trybie wieloosobowym, czwarta część wydaje się być remake’iem pierwszej części. King Art wydaje się doskonale rozumieć, co sprawiło, że gra była tak świetna: potężne jednostki, charyzmatyczni bohaterowie i złoczyńcy oraz skupienie się na linii frontu.

Budowa bazy odgrywa tu pewną rolę, muszę na przykład zdecydować, czy wolę budować budynki ulepszające dla moich marines, hale pojazdów czy bunkry obronne, ale część czwarta znacznie przyspiesza tempo – nie ma tu nawet sług!

Zamiast tego wywołuję budynki z nieba, szybko je konstruuję, wrzucam kilka jednostek do kolejki i ponownie skupiam się na tym, co naprawdę ważne: potyczkach o punkty kontrolne, w których moi Space Marines rozwalają wszystko, co nie znajdzie się w kosmosie przed liczeniem do trzech. Tak jest dobrze.

Pod koniec mojej misji demo odpieram orków z powrotem do ich bazy. W ostatniej desperackiej walce rzucają na mnie wszystko, co mają w garażu, w tym potężne pojazdy bojowe, ale ja przywołuję z powietrza dywan bomb za pomocą strategii i zrekrutowałem już tak wielu terminatorów, że wróg nie ma szans.

Jak już wspomniałem na początku: nigdy nie spodziewałem się Dawn of War 4. Ale teraz, gdy jest już prawie gotowa, nie pragnę żadnej innej gry strategicznej tak bardzo. Przynajmniej to King Art już osiągnął.

Podsumowanie redakcji

Pierwsza część Dawn of War nawet po 20 latach nadal jest prawdziwą feerią strategii czasu rzeczywistego – wiem to, bo dopiero dwa lata temu nadrobiłem zaległości i zagrałem w główną część wraz ze wszystkimi dodatkami podczas szalonych świąt Bożego Narodzenia. Gra nie tylko doskonale oddaje szalonego ducha Warhammera 40K, ale także wykracza poza ramy licencji i jest arcydziełem projektowania gier: Zróżnicowane misje kampanii, świetne jednostki, płynna rozgrywka – nic dziwnego, że Relic postanowiło wykorzystać ten sukces w Company of Heroes.

A Dawn of War 4 ma to wszystko przywrócić? Oczywiście, że tak, jestem na pokładzie. Oczywiście po 30 minutach nie mogę wydać ostatecznej opinii, ale przynajmniej na papierze i na pierwszy rzut oka deweloper King Art wydaje się dążyć do właściwego celu: zachować dawne atuty i poprawić tylko to, co da się poprawić bez większych problemów. Na przykład moje jednostki zbierają teraz punkty doświadczenia. No i oczywiście gra wygląda naprawdę niesamowicie.

Prezentacja Dawn of War 4 kładzie nacisk na właściwe elementy. Twórcy dużo mówią o kampaniach, rozbudowanych sekwencjach przerywnikowych, nawiązaniach do Dark Crusade i ekscytującej synergii jednostek. O czym prawie nie wspominają: tryb wieloosobowy, usługi na żywo, plany rozwoju, MOBA, trendy – może to oczywiście być zimna kalkulacja, ale może też być cholernie dobrym znakiem.

RELATED ARTICLES

Resident Evil 9 osiąga w 30 minut to, co po moim najtrudniejszym doświadczeniu z horrorem uważałem za niemożliwe: strach...

Miałem okazję grać w nową wersję Resi przez 30 minut i doświadczyłem emocji, które już dawno uznałem za przeszłość. To...

Przez 20 minut byłam dowódcą działa obronnego planety i teraz z całego serca życzę wam, abyście wkrótce mieli ten...

Na targach gamescom nasza autorka Dani miała okazję wypróbować niezwykłą grę logiczną PVKK, a nawet zasiąść w „prawdziwym” kokpicie...

ROG Xbox Ally (X): cena, premiera i przecieki – wszystko, co musicie wiedzieć o nowych konsolach przenośnych Xbox

Asus i Microsoft chcą w 2025 roku rzucić wyzwanie Nintendo Switch 2 i Steam Deck, wprowadzając na rynek nowe...